#1 2008-05-13 10:12:39

Pizzorn

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2008-05-13
Posty: 9
Punktów :   

Kawały i inne śmieszne rzeczy

Witam wszystkich na łamach hyde parku - będzie wesoło!!

Po meczu piłkarskim kibic przegranej drużyny podchodzi do sędziego i pyta:
- A gdzie pana pies?
- Psa? Ja nie mam psa...
- Wobec tego bardzo panu współczuję. Ślepy i bez psa!

Profesor filologii polskiej na wykładzie:
- Jak państwo wiecie, w językach słowiańskich jest nie tylko pojedyncze zaprzeczenie. Jest też podwójne zaprzeczenie. A nawet podwójne zaprzeczenie jako potwierdzenie. Nie ma natomiast podwójnego potwierdzenia jako zaprzeczenia.
Na to głos z ostatniej ławki:
- Dobra, dobra...

Żona do męża:
- Wychodzę na chwilę do sąsiadki. Rusz się i wykąp dziecko!
Po chwili w całym bloku rozlega się wrzask dziecka. Przerażona kobieta wbiego do łazienki i widzi męża trzymającego nad wanną dziecko za uszy.
- Co robisz idioto! Urwiesz mu uszy!
- A co, mam sobie ręce poparzyć!?

Jedzie ciężarówka bardzo wysoko załadowana.
Kierowca - cwaniaczek chciał przejechać pod mostem, ale niestety zaklinował się. Przyjechała policja, gliniarz chodzi dookola, patrzy i mówi:
- No i co? Zaklinował się pan?
Na co kierowca:
- Nie, k***! Most wiozłem i mi sie paliwo skończyło!

20 policjantom zrobiono test na inteligencję - mieli włożyć odpowiedni klocek do odpowiedniej dziury (np. klocek w kształcie walca do dziury w kształcie koła). Wyniki testu były zdumiewające: 3 policjantów wykazało się nadspodziewaną inteligencją, a 17 nadspodziewaną siłą...

Policja zorganizowała konkurs "Bezpieczna jazda". Ten, kto w miejscu, gdzie postawiono ograniczenie prędkości przejedzie przepisowo miał dostać nagrodę 1000 zł. Policjanci stoją w krzakach, mandaty się sypią, aż wreszcie powoli nadjeżdża mercedes. Zatrzymują kierowcę, salutują i mówią:
- Gratulujemy, jechał pan z przepisową prędkością. W nagrodę otrzymuje pan 1000 zł. Co zrobi pan z tymi pieniędzmi?
Facet drapie się po głowie i po chwili mówi:
- Wie pan, chyba wreszcie zrobię kurs prawa jazdy.
Na to odzywa się jego żona:
- Niech panowie nie słuchają, on zawsze takie bzdury gada po pijanemu...
Na to z tylnego siedzenia babcia:
- Mówiłam, że kradzionym daleko nie zajedziemy!
Ktoś puka z bagażnika:
- Czy to już Berlin?

Dwa łabędzie grają w "statki":
Po kilku rundach, jeden znacząco wysunoł sie na prowadzenie.
Został mu już tylko jeden 1-masztowiec do trafienia.
Wreszcie decyduje się na strzał:
- H5N1 ! - krzyczy.
A drugi na to, z zawiedzioną miną.
- Trafiony, zatopiony...

U lekarza:
-pali pan?
-Nie.
-Pije Pan?
-Też nie.
-Co się Pan tak cieszy... I tak coś znajde...

Offline

 

#2 2008-05-13 16:08:21

Venture

Użytkownik

9679808
Skąd: prosto z łóżka
Zarejestrowany: 2008-05-13
Posty: 56
Punktów :   

Re: Kawały i inne śmieszne rzeczy

ukradł facet krzesło i poszedł siedzieć xD

Offline

 

#3 2008-05-13 16:30:00

Vuko

Władca

Zarejestrowany: 2008-04-09
Posty: 6
Punktów :   

Re: Kawały i inne śmieszne rzeczy

> Przed ślubem:
> Ona: Ciao
> On: No nareszcie, już tak długo czekam!
> Ona: Może chcesz żebym poszła?
> On: NIE! Co ci przyszło do głowy? Sama myśl o tym jest dla mnie straszna!
> Ona: Kochasz mnie?
> On: Oczywiście. O każdej porze dnia i nocy!
> Ona: Czy mnie kiedyś zdradziłeś?
> On: NIE! Nigdy! Dlaczego pytasz?
> Ona: Chcesz mnie pocałować?
> On: Tak, za każdym razem i przy każdej okazji!
> Ona: Czy byś mnie kiedykolwiek uderzył?
> On: Zwariowałaś? Przecież wiesz jaki jestem!
> Ona: Czy mogę ci zaufać?
> On: Tak.
> Ona: Kochanie....
> Siedem lat po ślubie:
> czytaj od dołu...


Wczoraj wieczorem dyskutowaliśmy jak zwykle z żoną o tym i o tamtym...
Dochodząc do jakże delikatnego tematu eutanazji - o wyborze między życiem i
śmiercią - powiedziałem:
"Nie pozwól mi żyć w takim stanie, bym był zależny od jakichkolwiek urządzeń
i karmiony przez rurkę z jakiejś butelki.
Jeśli przyjdzie mi znaleźć się w takiej sytuacji, lepiej odłącz mnie od
urządzeń które trzymają mnie przy życiu".
A ona wstała, wyłączyła telewizor i peceta, a piwo wystawiła za drzwi...
Głupia krowa..


Dawno, dawno temu, kiedy dresy już szeleściły, popularna była nacja jeźdźców, zwanych rycerzami ortalionu. Wyróżniali się oni spośród innych wojów światopoglądem, zbroją, końmi... Wszystkim!

Krążą o nich legendy, szlachta słysząc szelest ortalionu drzwi w okiennicach zamykała, a książęta mosty zwodzone podnosili. Tak, to oni, rycerze ortalionu!

Wyróżniali się wieloma aspektami - zbroja, nowoczesna w paski, które symbolizują męstwo i odwagę. Przyłbica - z daszkiem, odrobinę przyciemniona, by złych oczu przeciwnikowi nie pokazywać. Rumak - zazwyczaj bawarski, z Prus przywieziony, mało jeżdżony, sportowy i prawie jak nowy. Przyozdobiony proporczykami wszelakiej maści!

Zwyczajami się także owi nadwiślanie wyróżniali. Gdy szlachta w karczmach bawiła, oni w gimnazjonach nad tężyzną swą pracowali. Gdy mieszczaństwo upijało się winem… oni anabolikami swe mięśnie nadmuchiwali.

Trudnili się oni przeważnie utrzymaniem porządku w karczmach i gospodach, zapał studzili chłopów, mieszczan i każdego kto czytać umiał.

W wolnych chwilach miejscowe dziewki uwodzili, zajeżdżając swymi pruskimi rumakami do wsi. A nie wolno zapomnieć, że plebejskie dziewoje, jakże uwielbiały rycerzy w szeleszczących zbrojach, mknących przez podgrodzia na swych bawarkach w wieku podeszłym.

Za niezwykle miłych i uprzejmych ludzi byli uważani, ilekroć spotykali kogoś na swej drodze pytali: Czy masz jakiś problem?!

Czasem jednak trudnili się lekkim rozbójnictwem, ale to nie plama na honorze, to podstawa do uzyskania kolejnego paska na zbroi! Za ofiarę lub za dziewkę uwiedzioną (nawet wyimaginowaną, byle dobrze opowiedzianą). Często prześcigali się oni w bajaniu, kto więcej jednym ruchem położył, który szybciej na swym rumaku aluminium podbitym przez dziedziniec przejechał. Ach, bardzo rywalizującym byli środowiskiem.

Żyli na granicy prawa, często przez królewskie straże ścigani. Jednakże zawsze do swego lasu wracali i żyli. Nie wyginął ten nadludzki gatunek, ba! Ewoluował przez wieki. Do dziś można czasem potomka ortalionowego w świecie zobaczyć. Praktycznie nie zmienili się w porównaniu ze swymi przodkami.

Offline

 

#4 2008-05-13 20:00:20

Pizzorn

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2008-05-13
Posty: 9
Punktów :   

Re: Kawały i inne śmieszne rzeczy

To o eutanazji przednie:)

Babcie w komunikacji miejskiej:(kto miał do czynienia z poniższymi ten wie, a kto nie miał to niech się ma na baczności)

1) Łowcy krzeseł - gdy autobus się zatrzyma i otworzy drzwi, Ty nawet
nie zdążysz sobie tego uświadomić, a ona już siedzi.

2) Babcie-akrobatki - widząc wolne krzesło po drugiej stronie autobusu w cudowny sposób odzyskuje mobilność, wrzuca laskę pod pachę i biegnie do krzesła co sił w nogach.

3) Borostwory - ogromne babcie w futrzanych płaszczach zajmujące z
reguły 1,5 - 2 miejsc siedzących.

4) Babcie-wilki - atakują watahą, ich szczekanie rozlega się na cały autobus i wygryzają każdego z ich siedzeń

5) Babcie lokomotywy - jak siedzisz w autobusie, stają nad Tobą i zaczynają sapać. Niektóre sapią tak intensywnie, że czujesz co jadła kilka godzin temu...

6) Babcie ankieterki - na kilka przystanków przed ich docelowym przepytują ludzi, kto kiedy wysiada i starają się odpowiednio ustawić wszystkich w przejściu.

7) Babcia chemik - gdy stoi w zatłoczonym autobusie i nie widzi szans na wolne miejsce, podchodzi do najblizszych miejsc siedzących i wali cichego ale strasznego bąka. Po kilku sekundach okazuje się, że większość pasażerów znajdujących się w polu rażenia, akurat właśnie wysiada

8) Tapetnice sapiące - bliskie koligacje z babcią lokomotywą: grube, stare baby, z ohydną tapetą na twarzy i często zakupami, stoją i głośno sapiąc i jęcząc domagają się ustąpienia im miejsca, czasem nawet taki babsztyl będzie miał czelność zwrócić ci uwagę...

9) Babcia "Last Minute" - nie wstanie przed swoim przystankiem, ale siedzi twardo do samego końca i podrywa dupsko i przebija się do wyjścia jak kula armatnia dopiero wtedy, gdy ludzie zaczynają (na jej przystanku) wsiadać do transportera.

10) Babcia "Predator" - najbardziej obrzydliwy, wredny typ. Pokonuje nieraz spore dystanse do przystanku, ale już w busie czy tramwaju nie jest w stanie przejść tych 6 metrów do wolnego miejsca, tylko staje nad kimś młodszym i terroryzuje go. Biedni młodzi ludzie kierując się kindersztubą ustępują grzecznie i przenoszą się gdzie indziej. A to jest błąd! Takiej babci trzeba wymownym wzrokiem pokazać wolne miejsce.

11) Babcie - siatomioty - wsiada sobie taka jedna do autobusu (ew. tramwaju), czujnym zwinnym okiem namierzając pozycję wolnego krzesła oraz najbliższego kasownika. Po przekalkulowaniu i zrobieniu symulacji (chodzi o trójwymiarową symulację ruchu współpasażerów w najbliższych 10 sekundach nałożoną na plan przestrzenny krzesło-kasownik-własna pozycja) rzuca siatą w stronę wolnego krzesła a sama kasuje bilet. Po czym z godnością zdejmuje siaty z siedzenia, żeby rozgościć się na wcześniej zarezerwowanym miejscu. Dotychczasowy rekord dzierży babcia, która po wtoczeniu się do starego Jelcza (a profilaktycznie zrobiła to dość głośno) miotnęła przed nosem współpasażerów solidnie wyglądającą siatą z co najmniej 5 kilogramami cukru/mąki/innego popakowanego badziewia na dobre trzy metry. Byli pod wrażeniem, szczególnie, że nie potrzebowała do tego zbyt wielkiego zamachu.


i z innej beczki

Na dyskotece w Niemczech bawi się Rosjanin z napisem na koszulce:
,,Turcy mają trzy problemy''. Nie trwało długo, stanął przed nim Turek, byczysko:
- Ty, a w dziób chcesz?
- To jest pierwszy z waszych problemów - odpowiedział Rosjanin - agresja. Ciągle szukacie zwady, nawet wtedy, kiedy nie ma żadnego powodu.
Dyskoteka się skończyła, Rosjanin wychodzi, a na niego tłum Turków czeka.
- No, teraz się z tobą policzymy - warknęli Turcy gremialnie.
- A to jest drugi z waszych problemów - mówi Rosjanin. - Nie potraficie załatwiać spraw po męsku sam na sam,
tylko zawsze wołacie wszystkich swoich.
- Zaraz nam to odszczekasz! - wrzasnęli Turcy, wyciągając noże.
- I to jest trzeci z waszych problemów - westchnął ciężko Rosjanin, wyjmując pistolet maszynowy. - Zawsze na strzelaninę przychodzicie z nożami...


Pewien gość, właściciel sklepu, bardzo nie lubił Chińczyków. Pewnego dnia przyszedł do niego Chińczyk i pyta:
- Ma Pan Whiskas? Potrzebuję go dla mój kot.
- A gdzie masz tego kota? - pyta sprzedawca.
- No ja kot zostawić w domu, ja go nie brać ze sobą do sklep.
- To jak go przyniesiesz, to ja ci sprzedam ten Whiskas.
Chińczyk rad nie rad poszedł po kota do domu, a gdy wrócił otrzymał Whiskas. Dwa dni później przychodzi ponownie, ale tym razem prosi:
- Ja chcieć kupić Pedigripal dla mój pies.
Sprzedawca pyta:
- A gdzie masz tego psa? Bez niego ci nic nie sprzedam!
Chińczyk oburzony:
- Ja nie chodzić z pies na zakupy!
- Bez psa nie wracaj! - burknął sprzedawca. Tak się i stało, po przyjściu z psem, Chińczyk otrzymał swój Pedigripal. Następnego dnia Chińczyk przychodzi do sklepu z dużą papierową torbą i mówi do sprzedawcy:
- Pan tu włożyć ręka.
- A po co?
- Pan włożyć
Sprzedawca wkłada rękę do torby, a Chińczyk mówi:
- Pan pomacać! Miękkie?
- No tak...
- Ciepłe?
- No tak...
Na to Chińczyk uprzejmym głosem prosi:
- Ja chcieć kupić papier toaletowy!

Leży w lodówce na półce dziesięć kurzych jaj w rzędzie.
Pierwsze jajko trąca łokciem drugie:
- Nie podoba mi się to dziesiąte! Całkowity brak kultury, pank jakiś! U mnie ma przerąbane! Powiedz temu palantowi, że my tu wszyscy jedna drużyna!
Drugie do trzeciego:
- Słuchaj, pierwsze kazało przekazać, że dziesiąte nie pasuje do naszej drużyny. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Trzecie - czwartemu, czwarte - piątemu, piate - szóstemu, szóste - siódmemu, siódme - ósmemu, wszystkie już wzburzone. Ósme - dziewiątemu:
- Kolego, przekaż temu palantowi, że wszyscy powinniśmy być razem!
Dziewiąte trąca łokciem dziesiąte:
- Wiesz, miły... Nie pasujesz do naszego kolektywu. W nas jest duch współpracy, taki "BuilDing Team" można powiedzieć... Jesteśmy jedną rodziną, współpracujemy ze sobą, powinniśmy trzymać się razem...A Ty z tą swoją niepotrzebnie wyróżniającą się fizjonomią...
Dziesiąty:
- Ile można! Powtarzam już setny raz! Ile można! Jestem KIWI, KIWI, JA
JESTEM @@###$$$%% KIWIIIII !!!!


Harlekiny dla mężczyzn

O trzeciej w nocy ONA po cichutku wymknęła się z małżeńskiego łoża do
sąsiedniego pokoju. Klawiaturą rozbiła 19-calowy monitor, wszystkie płyty CD
porysowała i podeptała swoimi pantoflami. Obudowę komputera wyrzuciła przez
okno, a drukarkę utopiła w wannie. Potem wróciła do sypialni, do ciepłej
pościeli i przytuliła się z miłością do boku swego nic nie podejrzewającego,
śpiącego męża. Była przeświadczona, że już teraz cały wolny czas będzie
przeznaczał na ich miłość. Zasnęła.... Do końca życia pozostały jej jeszcze
niecałe cztery godziny...


=======================================================


Tego dnia miarka się przebrała. Anna postanowiła z sobą skończyć. Usiadła w
kuchni koło lodówki. Po chwili usłyszała znajomy warkot. Jej mąż wrócił
właśnie z ogródka, gdzie kosił trawniki. Za chwilę wszedł do domu, cmoknął
Annę w policzek. Wziął do ręki otwieracz, wyjął z lodówki butelkę piwa. Gdy
odskoczył kapsel i syknęła mgiełka, Anna szybkim ruchem wyrwała mężowi
butelkę i wyrzuciła przez okno. Śmierć miała szybką.


=======================================================


Od wielu miesięcy patrzyła jak się męczy. Codziennie do późna przesiadywał w
garażu. Podziwiała go za jego cierpliwość - nigdy sie nie skarżył, a wręcz
starał się zawsze wyglądać na zadowolonego z siebie i swojego samochodu. Ale
jej kobieca intuicja podpowiadała, że to wszystko jest wymuszone i sztuczne.
Wydawało jej się, że patrzy z zazdrością na sąsiadów i znajomych jeżdżących
autami z salonu, siedzących wieczorami przy grillu z rodziną... gdy on znów
rozbierał silnik... Pewnej nocy, gdy pracował do późna w garażu podjęła
ostateczną decyzję... Wszystko miała dokładnie zaplanowane. Okazja pojawiła
się, gdy wyjechał na parę dni na delegację, służbowym samochodem. W jeden
dzień załatwiła kredyt w banku i wizytę u dealera. Na drugi zamówiła lawetę.
Teraz pozostało tylko czekać... a w garażu... taki nowiutki... błyszczący...
musi mu się spodobać... Gdy przyjechał zaprowadziła go przed garaż,
uroczystym ruchem otworzyła drzwi...
- Gdzie mój zabytkowy ford mustang....... - jęknął tylko.
- Nooo... na złomie, tam gdzie jego miejsce, już nie będzie cię denerwować,
cieszysz się kochanie?? Po pierwszym ciosie zadanym kluczem do kół zdążyła
resztką świadomości pomyśleć "A może VW golf to nie był dobry wybór.. może
toyota... ". Pozostałych dwudziestu sześciu już nie czuła...


Z pamiętnika przedszkolaka

...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki. Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy w ogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chyba bym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No kur***** zajebista sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem. Popieprzone to wszystko...


...wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola. Dobra by z niej była baba, tylko ma słabe przyspieszenie pod górkę. Młody Gałązka się chwali, że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców. Co tam. Gruby Artur ma jeszcze gorzej. On już musi chodzić do przedszkola piechotą. Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi. Przez całe dnie nic nie robi, tylko zagląda dziewczynom pod sukienki. Naprawdę nie wiem , co w tym ciekawego. Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki, a pod nie już nie zaglądałem. Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku. Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela. No dobra, muszę kończyć bo idzie pani, żeby zabrać mnie z kąta...


...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówił że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...


Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć "mamatijakupaja". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba się rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...


Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...


Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się gówno w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...


Dziś dowiedziałem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował się do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kulturalny i powiedzieć jej jakiś komplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim kożuch no i w ogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć.

Ostatnio edytowany przez Pizzorn (2008-05-13 21:06:27)

Offline

 

#5 2008-05-14 15:42:38

Venture

Użytkownik

9679808
Skąd: prosto z łóżka
Zarejestrowany: 2008-05-13
Posty: 56
Punktów :   

Re: Kawały i inne śmieszne rzeczy

Przychodzi żaba do baru w stroju roboczym. Uwalona cementem, wapnem, farbą
Podchodzi do baru: Piwko proszę.
Wali całe piwo, wyciera żabie usta i wychodzi. Facet obserwuje ją i sobie myśli:
Kurde świetny materiał dla mojego kumpla, dyrektora cyrku. Następnym razem czekają obydwaj. Przychodzi żaba do baru w stroju roboczym. Uwalona cementem, wapnem, farbą wali piwko Dyrektor ją woła i proponuje pracę w cyrku...
Żaba: Cyrk to taki namiot z materiału?
Dyrektor: Tak, tak
Żaba: I tam są drewniane ławki?
D: Tak
Ż. Konstrukcja metalowa?
D: Tak
Żaba: To po co Wam murarz?!




Dość drastyczny wypadek na jezdni. Policjanci spisują raport. Jeden z nich pisze:
- ... głowa leżała na chodni... hodni...
Kopnął głowę i pisze dalej:
- ...na ulicy.



Czym różni sie opona od murzyna?
Jak założysz łańcuch na oponę, ta nie zacznie rapować.



Dlaczego w Rumunii nie ma łabędzi?
Bo Rumunii szybciej dopływają do chleba.



Przychodzi facet do lekarza i oznajmia:
- A ja potrafię chodzić po ścianach i suficie!
- Pokaż pan.
- Ale najpierw daj pan się napić koniaku i ogórka kwaszonego.
Lekarz zorganizował flaszkę i ogóra, facet wypił, zagryzł i... chodzi jak natchniony. Lekarz, zafascynowany, zadzwonił po kilku kolegów. Ci przyszli z kolejną porcją ogórków i koniakiem. Facet wypił, zagryzł i powtórzył pokaz. Lekarz mówi:
- Nie no, ja dzwonię do kierownika kliniki, on musi to zobaczyć...
- Ale co będzie, jak na niego spadnę?
- Ch*j z łażeniem po ścianach, on w życiu nie widział, jak ktoś zagryza koniak ogórkami!



Po całonocnej libacji budzi się rosyjski generał, otwiera oczy i widzi, jak adiutant czyści jego mundur z wymiocin. Żeby się jakoś wytłumaczyć, generał tako rzecze do niego:
- Bo dzisiejsza młodzież w ogóle nie umie pić. Wczoraj jakiś porucznik całego mnie zarzygał!
Na to adiutant:
- Rzeczywiście, panie generale! Całkiem go popie***liło! Nawet w spodnie panu nasrał.

Offline

 

#6 2008-05-14 19:07:10

Pizzorn

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2008-05-13
Posty: 9
Punktów :   

Re: Kawały i inne śmieszne rzeczy

W Nowym Jorku otwarto nowy sklep, gdzie kobiety mogą wybrać i kupić męża. Przy wejściu jest wywieszona instrukcja korzystania ze sklepu:

- możesz wejść do sklepu tylko jeden raz,
- jest 6 pięter, a cechy charakterystyczne mężczyzn zwiększają
się z każdym piętrem,
- możesz wybrać jakiekolwiek mężczyznę na piętrze lub iść piętro wyżej,
- jak wejdziesz wyżej nie możesz juz się cofnąć.

Pewna kobieta decyduje się wejść do sklepu żeby znaleźć tego jedynego. Na pierwszym piętrze wywieszka mówi:

Ci mężczyźni maj prace.
Kobieta decyduje się wejść wyżej.
Na drugim piętrze jest napis: Ci mężczyźni maja prace i kochają dzieci.
Kobieta znów postanawia wejść wyżej.

Na trzecim piętrze jest napisane: Ci mężczyźni mają prace, kochają dzieci i są bardzo przystojni.
Woow, myśli kobieta, ale postanawia wejść wyżej.
Na czwartym piętrze wywieszka mówi: Ci mężczyźni mają prace, kochają dzieci, są bardzo przystojni i pomagają w pracach domowych.
Niesamowite, pomyślała kobieta, z ciężkim sercem odrzuca taka ofertę i postanawia wejść na wyższe piętro.
Na piątym piętrze jest napis: Ci mężczyźni maja prace,
kochają dzieci, są bardzo przystojni, pomagają w pracach domowych i są romantyczni

Kobietę kusi żeby zostać na tym piętrze, ale decyduje się wejść na ostatnie piętro.
Szóste piętro: Jesteś na tym piętrze odwiedzającą numer 31456012, tutaj nie ma mężczyzn, to piętro istnieje tylko żeby pokazać, że kobiecie nigdy nie dogodzisz.
Dziękujemy za odwiedziny w naszym sklepie.


UWAGA!!!!


Naprzeciwko tego sklepu został otwarty Sklep "żona".
Na pierwszym piętrze są kobiety, które kochają sex.
Na drugim piętrze są kobiety, które kochają sex i są bogate.


Piętra od trzeciego do szóstego NIGDY NIE BYŁY ODWIEDZONE


Kubuś mówi do prosiaczka:
- Wiem co się z Tobą stanie, gdy dorośniesz.
- A co czytałeś mój horoskop?
- Nie, książkę kucharską...

Offline

 

#7 2008-05-19 21:52:46

Thard

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-05-13
Posty: 55
Punktów :   

Re: Kawały i inne śmieszne rzeczy

Teraz coś ode mnie. Osobiście popłakałem się przy tym kawale ze śmiechu jednocześnie spadając z krzesła i robiąc rotfla ale nic xD

Uwaga! Kawał jest w dużym stopniu wulgarny i może obrażać uczucia osób religijnych, zawiera treści i słownictwo +18. ( to formalność bo i tak każdy przeczyta ale nic ; ) Zakazany owoc jeszcze bardziej intryguje xD )

Nowy ksiądz był spięty jak prowadził swoją pierwszą mszę w parafii, więc prosił kościelnego żeby mógł do świętej wody dołożyć kilka kropelek wódki, aby się rozluźnić.

I tak się stało. Na drugiej mszy zrobił tak samo i czuł się tak dobrze ( a nawet lepiej ) jak na pierwszej mszy, ale gdy wrócił do pokoju znalazł list:

DROGI BRACIE
-Następnym razem dołóż kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki;
-Na początku mówi się "Niech będzie pochwalony", a nie "[kwiatek] mac"
-Po drugie, Jezusa ukrzyżowali Żydzi, a nie Indianie,
-Po trzecie Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla,
-Po czwarte po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a nie zjeżdża po poręczy.
-A na koniec mówi się Bóg zapłać a nie Ciao
-Krzyż trzeba nazwać po imieniu a nie to "duże t"
-Nie wolno na Judasz mówić "ten skurwysyn"
-Na krzyżu jest Jezus a nie Che Guevara
-Jest 10 przekazań a nie 12;
-Jest 12 apostołów a nie 10;
-Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pizdu;
-Inicjatywa aby ludzie klaskali była imponująca ale tańczyć makarene i robić "pociąg" to przesada;
-Opłatki są dla wiernych a nie na deser do wina;
-Pamiętaj że msza trwa godzinę, a nie dwie polówki po 45 minut;
-Poza tym Maria Magdalena była jawnogrzesznicą a nie kurwą;
-Jezusa ukrzyżowali, a nie zajebali
-Ten obok w "czerwonej sukni" to nie był transwestyta, to byłem ja, Biskup.
-I w końcu Jezus był pasterzem a nie pierdolonym domokrążcą!

Ostatnio edytowany przez Thard (2008-05-19 22:07:22)

Offline

 

#8 2008-05-29 13:58:47

KiciaQ

Nagareboshi

1772440
Call me!
Skąd: Opole/Oława
Zarejestrowany: 2008-05-22
Posty: 72
WWW

Re: Kawały i inne śmieszne rzeczy

No to ja zaproszę na swojego bloga, który wg. większości łapie się na te tematykę: http://kith-chan.blog.onet.pl/
(na dniach zamierzam dodać historię autentyczną "Prawdziwy polski dres")



I przy okazji dorzucę dialog, który nie przestaje mnie rozbrajać:

Ona: Co tak siedzisz?
On: Jak siedzę?
Ona: Taki znudzony. Dawniej się ze mną nie nudziłeś.
On: Nie jestem znudzony. Czytam gazetę.
Ona: Dawniej w moim towarzystwie nie czytałeś gazety.
On: Od czasu jak jesteśmy małżeństwem, stale jestem w twoim towarzystwie, a kiedyś przecież muszę przeczytać gazetę.
Ona: Już ci się nie podoba, że jesteśmy małżeństwem? Dawniej byłeś szczęśliwy z tego powodu.
On: Zlituj się, wcale nie powiedziałem, że mi się nie podoba.
Ona: Dawniej nie miałeś zwyczaju zarzucać mi kłamstwa.
On: Nie zarzucam ci kłamstwa. Czego ty chcesz ode mnie?
Ona: Nic nie chcę od ciebie. Chcę tylko, żeby mnie traktował jak dawniej.
On: Dobrze, postaram się.
Ona: Dawniej nie musiałeś się starać.
On: Moja droga, daj mi spokój.
Ona: Mogę ci dać spokój. Tylko ciekawa jestem, czy dawniej też byś się tak do mnie odezwał.
On: (milczy)
Ona: Już nawet nie raczysz odpowiedzieć. Dawniej sprawiała ci przyjemność każda rozmowa ze mną. Może nie? No, powiedz, nie?
On: Tak.
Ona: Ach, więc przyznajesz się nareszcie!
On: Do czego się przyznaję, na miłość boską?
Ona: Do czego? Że zmieniłeś się w stosunku do mnie.
On: O czym ty mówisz?
Ona: Na szczęście sam się przyznałeś, tylko dlaczego? Powiedz mi szczerze, dlaczego jesteś inny niż dawniej?
On: Przestań się mnie czepiać. Czego ty chcesz ode mnie?
Ona: Tylko tego, żebyś był taki jak dawniej.
On: (milczy)
Ona: Ach, więc nie możesz już być dla mnie taki jak dawniej? Dobrze. Tylko żeby później nie było na mnie. Ty sam tego chciałeś.
On: Czego chciałem? Co ty wygadujesz?
Ona: No sam przed chwilą powiedziałeś, że mnie już nie kochasz. Bardzo się cieszę, że sam zacząłeś tę rozmowę. Przynajmniej będę wiedziała. Już nie będę się łudzić, że kiedykolwiek będziesz znów taki jak dawniej.
On: Słuchaj, gadasz takie głupstwa, że aż mnie trzęsie. Przestań bajdurzyć, bo mnie szlag trafi i daj mi przeczytać gazetę, do wszystkich diabłów!
Ona: A kochasz mnie jeszcze? Tak jak dawniej? I jesteś dla mnie znów taki jak dawniej? I przepraszasz mnie za wszystko, coś powiedział bez zastanowienia? Biedny! Przykro ci, żeś doprowadził do tego, żebym pomyślała, że już nie jesteś taki jak dawniej... No, to dobrze. Już się nie gniewam. Co tak siedzisz?
On: Jak siedzę?
Ona: Taki znudzony. Dawniej się ze mną nie nudziłeś.

Ostatnio edytowany przez KiciaQ (2008-05-29 14:05:36)


"I was going to let you go,
after all there aren't many of us out there,
but you're just such a pain in the ass."
~Lucy~ (Elfen Lied)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
grzejniki kermi we wrocławiu papuga aleksandretta