#1 2008-06-03 08:57:38

Elianor

Nowy użytkownik

2087207
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-05-29
Posty: 5
Punktów :   
WWW

Problem z MG

Mianowicie z powodu nawału roboty w pracy dopiero dzisiaj mogłam odpisać na wiadomość MG Sonvutiar Le`Faclen (ID 75) i ekhym mam taki problemik że 'nie ma takiego gracza' i nie wiem co robić bo do dzisiaj miałam to napisać

wkleje tutaj bo się z tym Panem umówiłam na takie coś

'"Aby otrzymać u Mnie rangę mieszkańca proszę opisać trzy zdarzenia jakie spotkały Pani postać podczas podróży do miasta, po przybyciu do miasta i w mieście...

pozdrawiam
MG"'

a to moja odpowiedź


*pół-elfka rozsiadła się wygodnie na najbliższym fotelu i lekko odkaszlnęła by oczyścić gardło i zaczęła opowieść* Swą podróż rozpoczęła z mojej wioski nieopodal Lasu Avantiel. Było to bodaj 8 dni temu. Wyruszyłam jedynie w towarzystwie mego sokoła Mortimera i oczywiście z mą lutnią na plecach. Więcej mi do życia nie było potrzeba. Podczas podróży do Varohtif miałam jedną ale znaczącą przygodę. Jest bardzo ciekawa i jak się później okazało miała ciąg dalszy. Mianowicie byłam już prawie na skraju lasu, gdy usłyszałam w górze wśród chmur krzyk mego sokoła. A zaznaczę nie często zdarza mu się to, jedynie gdy przeczuwa on niebezpieczeństwo lub też walczy. Zaalarmowana tym zaczęłam rozglądać się wokół siebie, ale nikogo nie zobaczyłam ani nie usłyszałam. Zdziwiona przyzwałam do siebie Mortimera.  On podleciał, ale nie chciał usiąść mi na ramieniu jak zwykle to robi. Wydawało się, że chce on żebym za nim poszła, co też zrobiłam. Szłam może za nim jakieś 5 minut gdy za kolejnym drzewem zobaczyłam jakąś postać. Była to kobieta, nieprzytomna. Jak później się dowiedziałam pół-elfka zupełnie jak ja. Podziękowałam Mortimerowi za pomoc i zajęłam się opatrywaniem ran nieznajomej. Gdy już skończyłam siadłam nieopodal i rozpaliłam ognisko, by poczekać aż ta się przebudzi. Nie trwało to długo. Na parę godzin przed zachodem słońca kobieta obudziła się z lekko nieprzytomnym wzrokiem. Podeszłam do niej i się przedstawiłam i na szybce opisałam jak ją znalazłam. Dałam się jej napić wody, po czym ona przedstawiła się jako Inrami z Thabulus. Jednak na żadne pytanie co się stało, kto jej to zrobił? Nie chciała odpowiedzieć. Okazało się, że tak jak ja podąża ona do Varohtif. Więc ruszyłyśmy razem. Wydała mi się lekko dziwna. Gdyby mnie ktoś napadł od razu bym go goniła po całym Varklandzie. No, ale może miała swoje powody. Wczesnym rankiem dotarłyśmy do miasta, i rozstałyśmy się przy bramie życząc sobie powodzenia. Ja od razu udałam się ze swym sokołem na arene chowańców by sprawdzić jakie tu są zasady walki i powiem Panu, że bardzo mi się spodobała ta arena. Później udałam się do karczmy i tam ludzie przyjeli mnie bardzo ciepło, czy może raczej moją lutnię i mój śpiew *roześmiała się* No, ale nadeszła noc, a ja nie miałam gdzie udać się na spoczynek. Od karczmarza usłyszałam, że pare ulic dalej jest noclegownia dla takich wędrowców jak ja. Podziękowałam mu i zebrałam się do wyjścia. W drodze do noclegowni w jednej z bocznych uliczek usłyszałam podniesione głosy mężczyzny i kobiety. Pomyślałam, że to penie jakaś sprzeczka małżeńska, ale gdy usłyszałam jeszcze raz głos kobiety uświadomiłam sobie, że jest to głos Inrami, którą spotkałam w lesie. Odłożyłam lutnie na bok i ruszyłam w kierunku tych głosów. Po chwili zobaczyłam jak Inrami szarpie się z jakimś osiłkiem. Nie myśląc długo podbiegłam do nich i zaczęłam odpychać osiłka. Za dużo to nie pomogło, więc niestety musiałam wyprowadzić cios, który żadem mężczyzna sobie by nie życzył. To poskutkowało, i osiłek zwijając się z bólu upadł na bruk jęcząc. Wzięłam Inrami za ręke i razem pobiegłyśmy przed siebie. Dotarłyśmy do noclegowni razem. I tak już nie słuchając słów sprzeciwu kazałam Inrami opowiedzieć jej historię. Nie była to zbyt miła dla ucha i serca historia. Okazało się, że ten osiłek był jej bratem. A ścigał ją dlatego, że uciekła z domu z ukochanym. Dopadł ich razem jak już byli na skraju lasu. Ją dotkliwe pobił, przez co straciła przytomność i nie wie teraz co się stało z jej ukochanym. Pocieszałam ją jak mogłam, a i tak płakała, więc nie myślać wiele obiecałam jej, że poszukam wraz z nią jej ukochanego. Nazajutrz rano udałyśmy się do malarza by stworzył podobizne, którą mogłybyśmy rozwiesić po mieście. Koło południa obeszłyśmy całe miasto rozwieszając ogłoszeniu o zniknięciu. Obydwie zamieszkałyśmy w noclegowni. jednak po 3 dniach nikt się nie zgłosił by dac nam jakąć wskazówkę co się stało z ukochanym Inrami. Aż pewnego dnia siedząc w karczmie i przygrywając gawiedzi, podszedł do mnie jakiś mężczyzna w kapturze. Przerwałam grę bo poprosił mnie on na stronę. Wyszłam z nim za karczmę i ku mojemu zdumieniu okazało się, że jest to właśnie ukochany Inrami. Zaczełam go wypytywać, czemu tak długo zwlekał z przyjściem do karczmy. On zaś rzekł, że szukał bezpiecznego lokum dla niego i jego wybranki serca. Nie rozwlekając rozmowy udaliśmy się razem do noclegowni gdzie na widok ukochanego Inrami wybuchła wielkim płaczem szczęścia. Cieszyłam się razem z nimi, bo kolejny raz widziałam, że miłości zwycięży wszystko bez względu na przeszkody. Rozstaliśmy się następnego dnia z uśmiechami na twarzach i obietnicą spotkania się jeszcze kiedyś. I to jest moje przygody jakie spotkały mnie w ostatnich dniach. *tymi słowami zakończyła swoją opowieść wpatrując się w urzędnika z uśmiechem na twarzy*

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
grzejniki kermi we wrocławiu papuga aleksandretta